Cześć, witam ponownie.
Pierwszy raz w życiu się zgubiłam. W tym momencie to mnie całkowicie bawi, jednak parę godzin temu byłam wkurzona. Pokręciłam całkowicie drogę i usiadłam obok fontanny. Zadzwoniłam do mamy i zaczęłam jej opowiadać o moim dniu i wspomniałam, że właśnie tak się złożyło że nie wiem jak wrócić do domu. Zmartwiła się wyraźnie, ale wcześniej skwitowała "Zastanawiałam się kiedy nadejdzie ten moment". W sumie racja. Piszę tę wpis, więc zapewne domyślacie się, że dotarłam do domu.
Oprócz zgubienia się w ciągu tych 3 tygodni poznałam kilka świetnych osób, mnóstwo całkiem przeciętnych, a wszystkie beznadziejne (fałszywe!) omijam szerokim łukiem. Zmieniłam praktyki. Zmieniłam szkołę. Zaliczyłam świetną sesję zdjęciową. Wzięłam kotka do domu i kompletnie nie wiem jakie imię mu nadać (a właściwiej jej). Wpadłam na kilka zajebistych pomysłów. Zaczęłam więcej jeść, mniej spać. Przy okazji dowiedziałam się, że potrafię coś tam ugotować. Mam trochę zmartwień i wiele radości na co dzień.
No, ale na co dzień jednak nie mam czasu rozmyślać o negatywnych rzeczach, bo generalnie mam bardzo mało czasu. Jestem jednak szczęśliwa z tego powodu. Ogólnie szczęśliwa.
No, ale na co dzień jednak nie mam czasu rozmyślać o negatywnych rzeczach, bo generalnie mam bardzo mało czasu. Jestem jednak szczęśliwa z tego powodu. Ogólnie szczęśliwa.